Moją żonę Julitę poznałem w trakcie pracy. Z zawodu jestem projektantem wnętrz i los chciał, że akurat zostałem przez nią wynajęty do pomocy w przygotowaniu mieszkania do sprzedaży. Julita jest agentem nieruchomości i chciała przystosować mieszkanie do standardów przyjętych przez najbogatszych, jednak sama nie miała pojęcia o dekorowaniu powierzchni. Dlatego zadzwoniła do mnie i umówiła się na wspólne oglądanie lokum.
Miłość od pierwszego projektowania wnętrz
Mieszkanie było naprawdę porządnie wykonane – nie licząc surowego stanu ścian i podłogi wszystko wyglądało na starannie wykończone oraz przemyślane. Julita powiedziała, że sama planowała remont, co mi zaimponowało. Na pierwszy rzut oka najlepsze dla tego mieszkania wydawały mi się drewniane panele i kafle – oba te elementy w jasnych kolorach. Do tego ściany pomalowane w większości na słoneczną żółć oraz białe sufity. Taki wystrój pozwoliłby złapać jak najwięcej światła z dużych okien wychodzących na zachód. Julita patrzyła na mnie wzrokiem osoby, która nie wie o czym mowa, jednak cały czas kiwała głową. Na szczęście to moim zadaniem było projektowanie wnętrz domów w Gdańsku, nie jej. Zaproponowałem również małe żarówki energooszczędne umieszczone w kształtówkach z karton-gipsu, które po włączeniu rozświetlały cały dom, podkreślając wszystkie jego zalety nawet w nocy. Wspólnie dobraliśmy do tego meble, po czym Julita zadzwoniła po znajomą ekipę remontową. Projekt miałem przygotować do tygodnia, więc miałem bardzo dużo czasu, by był on zrobiony z całą starannością i sercem.
Ekipa uwinęła się z remontem w mig – raptem po trzech tygodniach dostałem informację od Julity, bym spotkał się z nią w mieszkaniu. Było dokładnie takie, jak je sobie wyobrażałem. Jasne, bardzo gustowne i idealnie rozplanowane. Julita podziękowała mi i spytała, czy robię coś wieczorem. Powiedziałem, że w planach mam tylko jedną rzecz – a miała to być wspólna kolacja w restauracji.